środa, 29 sierpnia 2012

 Środa-dobry dzień na posta. Tak, robie dosłownie masę nowych rzeczy- tylko wszystko zalega nie pokończone w szkicowniku, bo tak, bo czasu nie mam.
Bo robię króciutką animację na potrzeby akcji uświadamiającej konieczność sterylizacji zwierząt. Robię też ulotki.
Tak, jestem psiarą, kociarą i zwierzęciarą i los zwierząt bardzo mnie obchodzi- sama nie wiem, ile psów wyciągnęłam spod kół, ile kotów ze smietników i ilu z nich znalazłam dom. W tej chwili mam dwa koty- jeden zgarnięty w stanie agonalnym, cudem odratowany wprost z ulicy, drugi piwniczniak, znaleziony przypadkiem. Byłby trzeci, z białaczką, miał być uśpiony, ale na szczęście znalazł się nowy właściciel i kiciu żyje sobie szczęśliwie.
Los zwierząt nigdy nie był i nigdy nie będzie mi obojetny- dlatego biorę też udział w licytacji w ramach Metal For Fur- duże imprezy z masą fajnych koncertów i licytacją gadżetów m.in. z Evil Dolls, Candy Store i od Ciotki Ostrej oraz Barw Nocy. Info o imprezie znależć można tutaj: https://www.facebook.com/events/457536287589764/

A tymczasem, nie wiem czy było, czy nie- moej prace różnorakie.





To jesdt w sumie efektem słuchania wieczorami muzyki...znikąd nagle rodzi się twarz i przyległości, a reszta to fristajl, co wyjdzie to wyjdzie:) Nie stresuję się tym, jak wyjdzie, zazwyczaj obok twarzy pojawia się tekst piosenki- i wszystko ma sens:) Dla mnie, pewnie poza mna dla nikogo, ale nieistotne, to tylko odskocznia, relaks, żadna wyższa sztuka. Bawi mnie, kiedy ludzie zarzucają mi, że nie poczyniam SZTUKI, tylko bazgram to czy tamto....ja nie aspiruję do niewiadomoczego, robię to co lubię, cieszę się tym i koniec, nie muszę być kolejnym Picassem, Banksym czy kimkolwiek, sram na to kałem warzywnym i wisi mi co kto w tym widzi- to moja chwila dla siebie, jedni nakładają krem, samoopalacz, jadą z botoksem, kleją modele, ja rysuję- kit z tym co wyjdzie, ważne, że dobrze sie bawiłam:)

A to akurat jedna z moich ulubionyc prac, do kupienia- gdyby ktoś był zainteresowan-poproszę wiadomość:)

I z serii projektowej- dla Evil Dolls, najlepszego sklepu z nietypowymi ciuszkami z Punk Rave, Hell Bunny i RQ-BL, a także- ostatnie sztuki moich koszulek z jigsaw Buką:) Polecam polecam:)
 I projekt tatuażu, po razx kolejny...z tego jestem wyjątkowo dumna, sporo czasu mi zjadł:)
 A na koniec- ja w obiektywie Kuby Stanieckiego, którego dzieło mozna podziwiać na fejsbuku, a mnie można tutaj podziwiać:) Wiem, cudowne włosy i makijaż genialny- zasługa Jean Beira- czyli Ewy Świtalskiej, która farbowała i czesała, oraz Niny Andrzejewskiej, która zrobiła mi twarz:)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

jellyfish



Poniedziałek to dobry dzień na napisanie posta, i tak jestem jeszcze rozlazła po weekendzie. Piątek mnie zbił, dlatego zamiast w sobotę pić na działce, postanowiłam oddać się moim samotniczym rozrywkom- wróciłam do dom i zabrałam się za rysowanie. Trochę pokńczonych więc dzisiaj.




Kocham papier z końca szkicownika, ten niestety był jakiś lewy-darł się od długopisu, średnio się na nim malowało cokolwiek...ale z pracy jestem w sumie zadowolona.
Wersja skończona:
No i stara, odgrzebana w szufladzie praca, która przeleżała sobie pewnie z pól roku i w końcu nadszedł czas, żeby przy niej podłubać.

sporo mi się w niej nie podoba, więc może przyjdzie czas na wersję digitalową. A może nie, jakbym miała nad wszystkim co robię siedzieć i dłubać na tyle, żebym była usatysfakcjonowana, musiałabym mieć co najmniej 72 godzinne doby i być na lekach uspokajających, które zwalczyłyby moją nadpobudliwość:)

Dużo się szykuje, ostatnio miałam krótki oddech od koloru na rzecz żelopisu, parę rzeczy się tworzy, a póki co pochwalić się mogę jedną:

czwartek, 23 sierpnia 2012

Chwila przerwy-obrobiłam się dzisiaj jak dziki lis w kalafiorach, więc pora na drobną przerwę, blogaska...natrzaskałam w tym tygodniu, a raczej wczoraj, jak naładowałam aparat, zdjęć tych moich nieszczęsnych in progressów. Czasem mam wrażenie że moje prace lepiej się prezentują w wersji szkicowej, niż skończone...ale co ja tam wiem, nie mam dystansa.
Ok-porcyjka tego, co teraz się robi się:
 Zbiorowisko, pozaczynane, i nie wiem, czy pokończone...najgorzej, jak po jakimś czasie stwierdzam, że się mnie nie podoba, więc idzie na podpałkę, na filtry do papierosów czy na cokolwiek. Tak, jestem względem moich malowideł bezlitosna.

pani z rozpadająca się szyją, która się narysowała w trakcie ogladania Braci Grimm. W ogóle sama twarz i plamy to jakiś odkryty w czeluściach szuflady stary koncept o którym zapomniałam, a teraz naszło mnie, żeby skończyć.
 Z serii "osobiste jazdy"- może ktoś kojarzy tę panią z jednostką chorobową? Nienawidzę rysować ołówkiem, zawsze mam cały papier zasmarowany, ręce brudne i wszystko w rezultacie jest rozbabrane i wygląda niebardzo...ale raz na ruski rok ołówek w łapę biorę, tak dla zasady.

I taka o, panna z rybami, klimaty morskie chyba mi się nie znudzą nigdy:) Tak gdyby ktoś pytał-panicznie boję się wody od czasu, kiedy prawie utonęłam jako kilkulatka, pływać nie umiem, nie mocze się, w ogóle jedyne środowisko wodne jakie akceptuję, to wanna, a ryby są zbyt urocze, żeby je jeść:)W zasadzie powinnam rysować pająki, żeby walczyć z arachnofobią, i inne dziwne rzeczy w ramach walki z fobiami, urojeniami i masą nieprawidłowych bodźców, które niewiadomo skąd bierze mój mózg. Ale nieważne, bo teraz tada- mój obiad!
Wiem, wstawianie zdjęć jedzenia jest słabe, ale ja obiad mam raz w tygodniu-taki który nie jest kanapką czy coś, więc postanowiłam się pochwalić:)

Tak, jestem chaosem i piszę jakbym nadawała strumieniem świadomości, w sumie nadaję, oh well:)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

O, patrzta, przypomniałam sobie, że mam bloga. Cóż, weekend bez komputera udany jak zawsze- bez kompa i internetu mogłabym żyć zdecydowanie dłużej niż 2 dni- ale wakacje jakoś się nie zapowiadają:/
Ten weekend spędzony na pilnowaniu domu teściów, spacerach z piesami, zasiadaniu na kanapie i innych emeryckich rozrywkach zaowocował całą masą wszystkiego, w sensie rysunkowym. A zaczęło się tak:



Tak, wiem, moje prace w początkowej fazie tworzeia wyglądają cokolwiek słabo, głównie dlatego, że powstają bez konkretnego pomysłu, myśli przewodniej, sensu i ogólnie dla odstresowania, a nie żeby je ktoś podziwiał i rzygał na nie tęczą:)
W każdym razie skończone prezentują się tak:


robi się powoli cykl z tych pisanych obrazków ze smutnymi paniami. I zaczyna mnie nudzić, w związku z czym niehybny koniec nadchodzi:)
 A, no i prace z poprzedniej notki, skończone, świeże i pachnące, i o nich zapomniałam:)
 nie wiem w sumie, jak to nazwać....Zaczęte na imprezie, w trakcie jakiejś mega ambitnej dysputy filozoficznej (z cyklu "cycki są najważniejsze":), stwierdziłam, że płakać mi się chce:) Kwestie "a dlaczego ona nie ma oczu/rąk/nóg...nie wiem, taka wyszła, widać taka być miała:) Mazaki dobra rzecz, w sumie pierwszy raz samymi mazakami udało mi się zrobić coś z sensem

 Nina Holy, nasza rodzima, Polska modelka pin-up, znajoma nawet całkiem moja, dlatego któregoś dnia na spontanie postanowiłam, że ją namaluję. Akwarele, tusz, biały marker, zdjęcie na którym się wzorowałam gdzieś w przepastnej galerii Niny-->https://www.facebook.com/HolyNina
 No i ta taka taka, niewiadomo co, kobieta z drzewami wyrastającymi z pleców. Chciałam coś po skosie, wpasować w to pannę, zrobić maziaje zielone, różowe tło i ogólnie takie coś z  tego konceptu wyszło.
Uwielbiam kredkować na farbie, potem malować, zamazywać mazakiem a na koniec długopisem. Dobrze że papier gruby, to wytrzymuje:)

piątek, 10 sierpnia 2012

pierdy:)

Nie wiem, w co ręce wkładać, tyle roboty, a jak na złość- totalnie mi się nie chce:) Jestem zmęczona ciągłą PRACĄ, bo coraz mniej czasu mam na swoje pierdoły.
 Rysuje maluje się Nina Holy:) W tle mój ultrazajebisty, znany wszystkim i szeroko komentowany na salonach piórnik z Kubusiem Puchatkiem, któryjest bardziej skomplikowany w zawartości niż damska torebka...sama nie wiem, co tam jest i boję się sprawdzić:)
 bazgru bazgru, się kończy, a póki co, wersja zaczęta....jak zwykle mój aparat odmówił współpracy, oh well.
 No i w końcu coś, co zrobiłam w pół godziny, na kompie, celem oderwania się od pracy wszelakiej, ambitnych projektów i takich tam. Mroczna gotycka Ariel miała być bardziej mroczna, ale jakoś tak została była i jest ok. Jak zawsze- rzecz która robię najbardziej od niechcenia, najbardziej wszyscy chwalą i uwielbiają.
 I na koniec, ha ja i mój kot, Bąk się wabi. Bardzo nie chciał tego zdjęcia, ale nie ma argumentów:)

http://www.youtube.com/watch?v=We-wqWtJadw

środa, 8 sierpnia 2012

Pierwszy post na blogu. Nie ogarniam kwestii wizualnych, szablonowych, może ktoś do pomocy się trafi, hm?:)

Tak poza tym blog będzie po to, żeby umieszczać tu więcej zdjęć i materiałów "making of" moich prac, których nie ma na facebooku. I rzecz jasna- moje ultragłębokie przemyślenia o życiu, piciu i takich tam:)

Na początek zdjęć kilka:


Moja szkaradna morda- żebyśta wiedzieli, kto zacz:)

 Tzw works in progress-to co ostatnio na warsztacie zalega i nie chce się skończyć. Za dużo pracy zarobkowej i za mało chęci do mazania tak sobie. Niestety ten miesiąc jest mega obłożony robotą-kończę storyboard, kończę projekty koszulek, robię animację do spotu i nie mam czasu ani siły....
...chociaż to jakoś powstało- w zasadzie to w oparach piątkowej imprezy. Dobrze rysuje mi się, kiedy moi znajomi gadają, maja flow, schizy i coś pitolą- natchnienie mode on i jazda na fristajlu:)